Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/269

Ta strona została przepisana.

rzucił się na fotel. Co chcesz kardynale, dodał wzdychając, nie cierpię pisać.
— Jednakże Wasza królewska mość zdecydował się zająć się tem dzisiejszej nocy.
— Bezwątpienia; ale widzisz wszystkiego mi brak, musiałbym wszystkich pobudzić i jeszcze... Rozumiesz to kochany przyjacielu, kiedy król nie pisuje nikt nie ma piór, atramentu i papieru. O! potrzebowałbym o to prosić tylko królowej, ona to wszystko ma, ona. To pisarka. Ale gdyby wiedziano że piszę, sądzonoby, co zresztą jest prawdą, że kraj jest w niebezpieczeństwie. Król pisał — do kogo? — dla czego? — Byłoby to zdarzenie zdolne poruszyć cały pałac.
— Najjaśniejszy Panie, więc ja powinienem poszukać tego, czego ty szukasz daremnie.
— I gdzież to? Kardynał skłonił się królowi i wyszedł. Za chwilę powrócił z papierem, piórami i atramentem.
Król spojrzał nań z prawdziwem uwielbieniem.
— Zkąd u djabła wyrwałeś to, Eminencjo? — zapytał.
— Po prosto u oficerów służbowych.
— Jakto! ci głupcy pomimo mego zakazu mieli papier, atrament i pióra?
— Potrzebują tego koniecznie, do zapisywania nazwisk osób przychodzących prosić o posłuchanie Waszej królewskiej Mości.
— Nigdy tego u nich nie widziałem.
— Bo chowali to do szafy. Ja odkryłem tę szafę,