się zajmować tą łódką. Prosta rzecz że dwaj zbiry nie mogli jej śledzić na wodzie.
Ale prawie zaraz ukazały się trzy inne osoby, przy bramie wychodzącej na drogę do Pausilippy; zobaczyły czy droga jest wolna, wyszły zamykając starannie drzwi za sobą. Tylko zamiast pójść drogą do Margelliny jak to zrobił młody adjutant, weszli na nią od strony willi Lukullusa.
Dwaj zbirzy postępowali za trzema nieznajomemi.
Prawie o sto kroków jeden z tych trzech skoczył na prawo, wszedł na ścieżkę, gdzie zniknął pomiędzy aloesami i kaktusami. Ten musiał być bardzo młody, tak przynajmniej można było sądzić po lekkości skoku i świeżości głosu jakim zawołał do dwóch pozostałych przyjaciół: — Do widzenia. Z kolei inni przeskoczyli ale wolniej i udali się ścieżką prowadzącą do Vomero. Zbiry udali się za nimi. Ale dwaj nieznajomi widząc że są śledzeni, zatrzymali się, każdy z nich wyjął parę pistoletów z za pasa i powiedzieli: — Ani kroku dalej, lub zginiecie. Ponieważ groźba była powiedziana głosem nie zostawiającym wątpliwości w jej wykonaniu, dwaj zbiry nie mając rozkazu posuwania rzeczy do ostateczności i tylko uzbrojeni w noże, stanęli nieruchomie i poprzestali na śledzeniu wzrokiem dopóki przechodnie nie zniknęli.
Więc nie można się było spodziewać żadnych objaśnień od tych ludzi. Jedyna nitka za pomocą której można było wyśledzić spisek knujący się w pałacu królowej Joanny, był miłosny list pisany do
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/289
Ta strona została przepisana.