Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/297

Ta strona została przepisana.

— O! śmieszny wyraz! powiedział zbir z bolesnym jękiem: słyszę go pierwszy raz w życiu. Ah! Madona del Carmine!
— Co ci jest, zapytał Cirillo.
— Rozbierając ból mi sprawiają.
Cirillo wydobył instrumentu, wyjął lancet i rozciął nim spodnie, kamizelkę i koszulę zbira, tak aby lewy jego bok był odkryty.
— Otóż to, powiedział ranny, kamerdyner znający się na rzeczy. Jeżeli umiesz tak doskonale zszywać jak krajać, jesteś zręcznym człowiekiem doktorze. Potem pokazując roztwartą ranę: — Patrz to ta, powiedział.
— Widzę, odrzekł doktór.
— Złe miejsce nieprawdaż?
— Obmyjcie tę ranę zimną wodą, jak można najostrożniej, powiedział doktór do gospodyni domu. Czy macie bardzo cienką bieliznę?
— Nie bardzo.
— Masz moją chustkę. Tymczasem posłać do apteki z tą receptą. — I ołówkiem zapisał lekarstwo uspakajające z czystej wody, octanu amoniaku i syropu cedrowego.
— A kto zapłaci, spytała kobieta obmywając ranę chustką doktora.
— Na Boga, ja, powiedział Cirillo i zawinął w receptę sztukę monety, mówiąc do drugiego malca. — Biegnij prędko, reszta będzie dla ciebie.
— Doktorze, rzekł zbir, jeżeli wyzdrowieję, zostaję zakonnikiem i całe życie modlę się za ciebie.