Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/299

Ta strona została przepisana.

szmer uwielbienia wyszedł z ust żołnierzy ciekawie przypatrujących się operacji.
— Czy tak chciałeś doktorze? — zapytał zbir dumny samym sobą.
— To więcej jak mogłem oczekiwać od odwagi człowieka mój przyjacielu, odpowiedział Cirillo obcierając rękawem pot z czoła.
— A teraz zaraz daj mi pić albo zemdleję, powiedział ranny głosem gasnącym.
Cirillo dał mu drugą łyżkę lekarstwa.
Rana była nietylko głęboka, ale jak to sam ranny powiedział, była śmiertelna. Koniec szabli przeszedł między żebrami, dotknął arterji piersiowej i przebił błonę brzuszną. Cała nauka mogła tylko zmniejszając upływ krwi przedłużyć na kilka chwil życie.
— Dajcie mi bielizny, rzeki Cirillo.
— Nie mamy bielizny, odpowiedział gospodarz.
Cirillo otworzył szafę, wyjął koszulę i podarł na kawałki.
— Co pan robisz? zawołał gospodarz, drzesz pan moje koszule.
Cirillo wyjął dwa piastry z kieszeni i podał mu je.
— O! za tę cenę możesz pan podrzeć wszystkie.
— Jednakże doktorze, odezwał się ranny, jeżeli masz dużo takich jak ja pacjentów, nie musisz się wzbogacać.
Z jednej części koszuli Cirillo zrobił flejtuch z drugiej bandaż. Położył flejtuch na ranę i przymocował go bandażem.