opaloną od słońca i wiatru; chociaż głowę miał odkrytą na znak szacunku, trzymał wysoko czoło otoczone siwiejącemi włosami, które pewno nieraz rozwiewał ostry powiew burzy; i można było od razu zrozumieć, że jakiekolwiek dostojne osoby wiózł na swoim pokładzie, do niego tylko należały rozkazy; srebrna tuba zawieszona na prawej jego ręce byłaby widocznym znakiem tego dowództwa, gdyby natura nie postarała się wypiętnować tego znaku sposobem nie dającym się zatrzeć w blasku jego oczów i tonie jego głosu.
Nazywał się Franciszek Caracciolo i należał do tej dawnej rodziny książąt Caraccioli, przywykłej być ambasadorami królów i kochankami królowych.
Stał na ławce wioślarskiej jakby w czasie bitwy krwawej. Cały pomost galery był pokryty purpurowem obiciem z herbami Obojga Sycylji, przeznaczonem ochraniać od słońca dostojnych pasażerów jakich niósł statek.
Pasażerowie ci stanowili trzy grupy różne powierzchownością i zachowaniem się.
Pierwsza z tych grup najznakomitsza ze wszystkich, składała się z pięciu ludzi, zajmujących środek statku; trzech z nich wychodziło z pod namiotu na most; na szyjach ich wisiały ordery wszystkich krajów, na wstążkach wszystkich kolorów, a piersi ozdabiały krzyże i gwiazdy. Dwaj z nich jako znak wybitny swej godności, nosili złote klucze w pętlicach ubrań, co oznaczało że mieli zaszczyt być szambelanami.
Główną osobą tej grupy był człowiek pięćdzie-
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/30
Ta strona została przepisana.