Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/314

Ta strona została przepisana.

to bawi bardzo. A więc! tych ludzi zwerbowaliście nie na zasadzie prawa, nie na zasadzie losowania, ale siłą porwaliście ich z wiosek, a to podług fantazji waszych intendentów lub ich pomocników. Każda gmina dostarczyła wam z tysiąca — ośmiu popisowych, a może chcecie żebym wam powiedział, jak to się odbywało? Naprzód wskazano wam najbogatszych, ci zapłacili okup i zostali w domu; potem wskazano mniej bogatych, ci mogli także zapłacić, więc także zostali w domu. Nareszcie przechodząc tak od najbogatszych do coraz mniej bogatych, ściągnięto z nich w ten sposób trzy lub cztery razy kontrybucją, nic tobie o tem nie mówiąc, mój biedny Convadino chociaż jesteś ministrem skarbu, aż nakoniec doszli do takich, co już nie mogli się wykupić. Ci więc musieli już jechać. Każdy z tych ludzi jest żywym wizerunkiem niesprawiedliwości, ofiarą krzyczącego zdzierstwa; nic go nie wiąże do służby, żaden związek moralny nie zatrzymuje go pod sztandarami, jest on tylko przykuty obawą kary. I wy chcecie żeby ci ludzie pozwalali się zabijać dla ocalenia niesprawiedliwych ministrów, chciwych intendentów, ich pomocników złodziei, a nad tem wszystkiem króla zajmującego się tylko polowaniem, rybołóstwem, poddanemi zaś o tyle tylko, że wypuszcza sfory na ich zboża i niszczy im plony. O byliby oni wielkiemi głupcami. Gdybym był żołnierzem w mojej służbie, pierwszego dnia uciekłbym i stałbym się rozbójnikiem. Rozbójnicy przynajmniej walczą i we własnej sprawie pozwalają się zabijać.
— Przyznaję, że dużo jest prawdy, w tem co