jednego słowa z tego co nam powie baron. Mów baronie, słuchamy cię.
Oficerowie z żywą ciekawością zbliżyli się do stołu. Baron Mack w tej epoce, niewiadomo dotąd z jakich powodów, miał opinję jednego z najpierwszych strategików.
Królowa przeciwnie, nie chcąc być obecną temu co uważała za mistyfikację ze strony króla, usunęła się na stronę.
— Jakto pani, powiedział król, w chwili kiedy baron decyduje się powiedzieć nam gdzie pobije republikanów, pani się oddalasz!
— Nie rozumiem strategii; odpowiedziała sucho królowa, a może, ciągnęła dalej wskazując na kardynała Buffo, zabrałabym miejsce komuś lepiej się na tem znającemu.
I zbliżywszy się do okna, zaczęła w nie palcami uderzać.
W tej samej chwili, jak gdyby to było sygnałem, rozległ się głos drugiej pobudki.
Król stanął jak gdyby nogi wrosły mu w mozajkę, stanowiącą podłogę w pokoju. Jego twarz wykrzywiła się, uczucie gniewu zastąpiło udawaną dobroduszność dotąd na niej się malującą.
— Ah! ależ doprawdy albo oni zwarjowali, albo też mnie chcą do szaleństwa doprowadzić. Akurat w obecnej chwili chodzi o ściganie jelenia lub dzika, kiedy właśnie ścigamy Rzeczpospolitą. Potem przyskakując do okna z jeszcze większą niż poprzednio gwałtownością:
— Czyż nareszcie zamilkniesz gburze, zawołał:
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/322
Ta strona została przepisana.