Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/344

Ta strona została przepisana.

go do drzwi, wyjmował zegarek, kładł go przed sobą aby nie zapomnieć o godzinie, co mogło nastąpić łatwo przy zajęciu które kochał. Dwadzieścia minut do dziewiątej, kawaler kładł swą pracę do szuflady, zamykał ją, wkładał zegarek, brał kapelusz trzymając go w ręku aż do bramy na ulicę, z tym szacunkiem jaki w tej epoce mieli wszyscy rojaliści dla wszystkiego co było królewskością. Czasami w dniach roztargnienia, szedł całą drogę z pałacu do domu z odkrytą głową, pukał dwa razy do drzwi i prawie w tej samej chwili biła godzina.
Luiza albo sama szła mu otwierać, albo oczekiwała go na balkonie.
Obiad był zawsze gotowy; siadano do stołu. W czasie obiadu Luiza mówiła co robiła przez ten czas, kto ją odwiedził, wypadki zaszłe w sąsiedztwie. Kawaler znów opowiadał co widział w drodze, nowiny udzielone mu przez księcia, co posłyszał o polityce, nie wiele jego tem mniej Luizę obchodzącej. Potem, po obiedzie stosownie do jego woli, Luiza siadała do fortepianu albo brała gitarę i śpiewała jaką wesołą piosenkę z Santa Lucia lub rzewną melodję Sycylijską albo wreszcie oboje małżonkowie wychodzili na spacer piechotą, na malowniczą drogę Pausilippu, lub jechali do Bonguoli lub Pouzzola. W tych przejażdżkach San Felice miał zawsze jakąś anegdotkę historyczną lub spostrzeżenia zajmujące do opowiedzenia. Rozległe jego wiadomości, dostarczały mu coraz nowych przedmiotów i musiał być zajmującym.
Powracano wieczorem. Bardzo rzadko jaki przy-