— Nie, ja sam pójdę, ty cierpisz, jesteś zmęczona; siedź spokojnie, chcę tego!
Kawaler mówił czasami: chcę tego, ale tak łagodnie, z taką ojcowską prośbą, że nigdy nie był to rozkaz wydany żonie, a prośba zaniesiona do córki.
Luiza więc pozwoliła kawalerowi zejść z ganku i pójść otworzyć furtkę ogrodową. Ale niespokojna w każej okoliczności nowej, mogącej obudzić w mężu podejrzenie tego co zaszło podczas nocy, pobiegła do okna szybko wyjrzała i nie mogąc rozpoznać kto przybywał, zobaczyła mężczyznę wydającego się już być w pewnym wieku i który z pod szerokich skrzydeł kapelusza uważnie oglądał furtkę o którą stał oparty Salvato i próg na który upadł. To ją przejęło dreszczem.
Drzwi się otworzyły, człowiek wszedł, a Luiza jeszcze nie wiedziała kto to taki.
Po radosnym głosie zapraszającego kawalera, aby gość szedł za nim, Luiza domyśliła się że to musiał być przyjaciel. Bardzo blada i bardzo wzruszona, powróciła na swoje miejsce przy stole.
Mąż wszedł puszczając przed sobą Cirilla. Odetchnęła. Cirillo ją bardzo lubił i ona jego także, ponieważ będąc niegdyś doktorem księcia Caramanico, często go wspominał z miłością i szacunkiem, chociaż nie wiedział o związku krwi łączącym go z Luizą.
Spostrzegłszy go powstała z okrzykiem radości. Od Cirilla nic złego spotkać ją nie mogło.
Niestety! ileż to razy podczas dzisiejszej nocy,
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/348
Ta strona została przepisana.