wspólnictwo przez admirała Caracciolo, który nie pojmował aby porozumienie się przyjacielskie posuwano aż do morderstwa. Ale zamiast żeby ta kara uleczyła go z nienawiści dla sans-culotów, przeciwnie zdwoiła ją jeszcze, do tego stopnia, że sam widok człowieka modnie ubranego, który na ołtarzu ojczyzny poświęcił harcap i pludry a przyjął fryzurę i spodnie, doprowadzał go do szaleństwa, które w średnich wiekach byłyby wystarczyły do egzorcyzmowania go.
Pomimo tego wszystkiego. Franciszek Esposito pozostał dobrym chrześcianinem; nigdy nie zaniedbał zmówić pacierza rano i wieczór. Nosił na piersiach medalik Najświętszej Panny zawieszony mu przez matkę, przed podrzuceniem go w koło szpitalne, ale przy którym nie zostawiła żadnego znaku pozostawiającego nadzieję młodemu Esposito, że kiedyś zgłosi się po niego. W każdą niedzielę kiedy mógł iść do Tulonu, słuchał Mszy z dokładną pobożnością i za nic w świecie nie byłby wyszedł z kościoła wypróżniać w karczmie z kolegami, butelki czerwonego wina z Malagi, albo białego z Cassis, zanim ksiądz wszedł do zakrystji, co bynajmniej nie przeszkadzało aby to wypróżnianie białych i czerwonych butelek nie odbyło się nigdy bez zanotowania na liście przyjacielskich ran, jakiego draśnięcia mniej lub więcej szerokiego, jakiego ukłucia mniej lub więcej głębokiego, będących wynikiem pojedynków na noże, tak upowszechnionych w klasie ludzi do której należał Franciszek Esposito i dla której zabójstwo jest niczem.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/390
Ta strona została przepisana.