Ten podlug zobowiązania udał się na Stary Rynek, na wybrzeża do Santa-Lucia i wieczorem przyprowadził tak obładowanego Giakobina, mięsem, rybami, zwierzyną, owocami i jarzynami, że oprócz zaspokojenia własnych potrzeb, zgromadzenie mogło jeszcze jakąś część odprzedać i urządzić przed klasztorem trzy razy w tydzień mały targ, na którym zaopatrzały się dusze dewotek i pobożne żołądki ulicy Infrascata i Salita dei Capucini.
Tak było prawie od lat czterech, a brat Pacifico i jego przyjaciel żyli z sobą w najlepszej zgodzie, której Giakobino nigdy już nie próbował zerwać. Kiedy obydwaj, jak zwykle trzy razy w tydzień wyszli z klasztoru i schodzili pochyłością nadającą nazwę ulicy, Giakobin z próżnemi koszykami szedł naprzód, a brat Pacifico z kijem laurowym postępował za nim.
Zrobiwszy zaledwo kilka kroków na ulicy Infrascata, człowiek najmniej nawet obeznany ze zwyczajami Neapolu, byłby poznał od razu popularność jakiej używali obadwąj: osieł u dzieci które mu przynosiły marchew i kapuściane liście, i które idąc pożerał je z widoczną przyjemnością; brat Pacifico u kobiet, proszących o jego błogosławieństwo i mężczyzn zapytujących go, jakie numera stawić na loterję.
Trzeba powiedzieć na pochwałę Giakobina i brata Pacifico, niczego nie odmawiali o co proszono; rozdawał wszystkim błogosławieństwo i numera, ale za skuteczność jednych i drugich nie ręczył nigdy. Od czasu do czasu, jakaś mniej powściągliwa dewotka rzucała się na kolana przed zakonnikiem.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/406
Ta strona została przepisana.