wszelkim zwyczajom do któregokolwiek kupca zwracał się brat Pacifico, ten prawie nie zwracał uwagi na zabierane mu jarzyny, drób, owoce i zwierzynę. Ponieważ już dwie trzecie koszyków było napełnione, brat Pacifico pomyślał, że pora była zająć się mięsiwem i skierował swe kroki ku Saint-Giovani-al-Mare w pośród tej niewytłumaczonej obojętności, jaką mu dziś okazywała ludność targowa. Odkąd wszedł na Stary Rynek, ani jedna kobieta nie prosiła go o błogosławieństwo, żaden mężczyzna nie zapytał o wygrywające numera w przyszłym ciągnieniu loterji.
Co mogło tak zaniepokoić ludność starego Neapolu? Brat Pacifico bezwątpienia zaraz się o tem dowie, bo głuchy szmer zbliżał się z Vico del Mercato, małej uliczki wychodzącej z jednej strony na Stary Rynek, z drugiej na wybrzeże. W tej epoce nazywano ją Vico dei Sospiri dell’ Abisso[1], nazwa poetyczna, którą municypalność tegoczesna sądziła się w obowiązku odjąć jej. Nazwa ta pochodziła ztąd, że tamtędy przeprowadzono skazanych na śmierć traconych na Starym Rynku, a ci wchodząc w uliczkę i widząc pierwszy raz rusztowanie, prawie zaw7sze na ten widok tak głębokie wydawali westchnienie, iż zdawało się wychodzić z przepaści.
Brat Pacifico potrzebował nietylko przejść przez Vico dei Sospiri, ale rachował że zaopatrzy się tam
- ↑ Uliczka westchnień z przepaści.