Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/430

Ta strona została przepisana.

— O jedną, rzecz błagam cię kochany bracie: abyś nigdy nie troszczył się o to, co masz mi zostawić. Mam nadzieję, że podobnie jak Kleobulowi i Bitonowi, chociaż nie posiadamy ich zasług, bogowie jednakże o tyle nas kochają, że nam dozwolą umrzeć razem tego samego dnia i o jednakowej godzinie. Kochaj mnie drogi, a dopóki kochać mnie będziesz, dosyć będę bogatym.
— A! nieszczęśliwy, mówił książę, kładąc obiedwie ręce na jego ramionach i patrząc mu w oczy z niewysłowioną czułością, wiesz o tem dobrze, że cię kocham jak własne dziecię, więcej nawet jak rodzone dziecko, bo gdybyś był tylko mojem dzieckiem, byłbym pobiegł wprzód do Dury i nie uściskał cię prędzej jak za powrotem.
— A więc! uściśnij mnie i biegnij czemprędzej po odbiór swego Terenca.
— Ależ po mego Persa, nieuku! mego Persa! A! mówił książę dalej z westchnieniem, będziesz biblomanem zaledwie trzeciego rzędu, a... do tego jeszcze!!! Do widzenia Clemencie, do widzenia!
I książę de la Torre wybiegł z pokoju.
Don Clemente wrócił do okna.
Basso Tomeo i jego synowie wyciągnęli sieci na brzeg morza w pośród tłumu rybaków i lazzaronów którzy przybiegli oglądać połów Basso Tomeo i jego synów.