Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/434

Ta strona została przepisana.

zostanie na złożenie wygórowanej dziesięciny, zbladł z przestrachu, wydając okrzyk rozpaczy, ale twarz braciszka Pacifica przeciwnie rozpromienił uśmiech radości, widząc do jakiego to celu zawiodła go szczęśliwa jego gwiazda, darząc taką śliczną gratką.
Przed chwilą znalazłszy rynek źle zaopatrzony w ryby, pomimo tego, że post nazajutrz przypadał, nie nie kupił, bo nic nie uznał za godne, nic coby mogło zadowolnić wykwintny i delikatny smak kapucynów St. Ephrema.
— A! a! zawołał don Clemente tak głośno, aby mógł być słyszanym z dołu, to jest z placu, rzecz staje się interesującą.
Kilka osób podniosło głowę, ale nie wiedząc, co przez te słowa młody człowiek w aksamitnym szlafroku rozumiał, zwrócili w tejże chwili spojrzenia na Basso Tomeo i braciszka Pacifica.
Braciszek Pacifico, nie pozostawił długo Basso Tomeo w wątpliwości, ująwszy sznur w rękę rozłożył go na sumie, wymawiając sakramentalne wyrazy:
— W imię św. Franciszka!
Tego właśnie domyślał się don Clemente, wybuchnął więc głośnym śmiechem. Przewidywał bowiem że stanie się świadkiem walki, dwóch najpotężniejszych motorów czynów ludzkich. Przesądu i osobistego interesu.
Czy i Basso Tomeo, który wierzył ślepo że św. Franciszek swojem wstawieniem, wyjednał mu połów tak obfity, śmiałby mu odmówić najlepszej cząstki tego cudownego połowu, lub nie odstąpiłby jej reprezentantowi jego — co wyszło by na jedno?