Aby uzupełnić portret tego dziwnego młodzieńca wpół wieśniaka, a na wpół mieszczanina, dodać musimy, że jego rudy ubiór, nawet kapelusz z szerokiemi brzegami, zdradzają ex-seminarzystę.
Jest on najmłodszym z braci Pezza. Ponieważ słabszym był fizycznie od braci, którzy zostali parobkami, krewni więc chcieli oddać go do klasztoru. Mieć dziecko w zakonie, jest najwyższą ambicją chłopską z okolicy Labour, z Abruzów z Bazilicatu i Kalabrji. A więc ojciec młodzieńca oddał go do szkoły w Itrii, a kiedy nauczył się czytać i pisać, otrzymał dla niego od proboszcza w kościele św. Zbawiciela miejsce zakrystjana.
Wszystko szło dobrze aż do lat piętnastu. Dziecię pobożnie służyło do mszy, z minką świętoszka poruszało kadzielnicą w czasie procesji, z pokornem pochyleniem główki dzwoniło idąc przed świętym wiatykiem; postępowanie podobne jednało mu sympatję dusz pobożnych, które zawczasu dawał mu tytuł braciszka Michała. Dziecię tak się już przyzwyczaiło do tego miana, że przybiegało na wezwanie.
Ale przejście z wieku dziecinnego do lat młodzieńczych, wywarło na małym zakrystjanie wpływ który oddziałał na jego istotę moralną. Zasmakował nieznacznie w przyjemnościach, których dotąd unikał; nie mieszał się wprawdzie do koła tańczących, lecz zazdrośnem okiem spoglądał na tancerzy idących w parze z pięknemi tancerkami. Raz ujrzano go z fuzją na ramieniu ścigającego drozdy i kosy. Jednej nocy usłyszano nieśmiałe dźwięki gitary, wychodzące z jego pokoju. Idąc za przykładem króla Dawida
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/456
Ta strona została przepisana.