Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/462

Ta strona została przepisana.

— Ale tak — na Boga, odrzekł Giansimone.
— A więc!... jeżeli jesteśmy uczciwymi ludźmi, powtarzam raz jeszcze, zrobiliśmy więc umowę, umowę która opiewa, że ja powinienem ci służyć jako czeladnik, a ty ze swojej strony powinieneś mnie uczyć swojego rzemiosła i abym ci tylko nie dał powodu do niezadowolenia, nie masz prawa wypędzać mnie od siebie.
— Tak, ale jeżeli mi dasz powód do niezadowolenia? A co!
— Czy dałem ci jaki powód?
— Dajesz mi na każdym kroku.
— Jaki?
— Jaki, jaki!
— Dopomogę twej pamięci... Czy jestem próżniakiem?
— Nie mogę tego powiedzieć.
— Czy jestem zawadjakiem?
— Nie.
— Pijakiem?
— O nie... pijesz tylko wodę.
— Czy jestem rozpustnikiem.
— Tego by tylko brakowało biedaku.
— A więc, jeżeli nie jestem ni rozpustnikiem, ni pijakiem, ni zawadjakiem, ni próżniakiem, jakiż więc mógłbym ci dać powód do niezadowolnienia.
— Nie ma pomiędzy nami zgodności humoru.
— Zgodności humoru, odrzekł Michał, otóż po raz pierwszy nie zgadzamy się z sobą, powiedz mi więc jakież są ułomności mego charakteru, a będę się starał wykorzenić je.