— Nie powiesz że nie jesteś upartym.
— Czy dla tego że nie chcę iść od ciebie?
— A więc przyznajesz że nie chcesz opuścić u mnie służby.
— Bez najmniejszej wątpliwości że nie chcę.
— A jeżeli cię wypędzę.
— Jeżeli mnie wypędzisz, to co innego.
— Oddalisz się więc wtenczas?
— Tak, ale ponieważ dopuściłbyś się w takim razie względem mnie niesprawiedliwości, na którą niezasłużyłbym wcale, wyrządziłbyś mi zniewagę, którejbym ci nie puścił bezkarnie.
— A więc? spytał Giansimone.
— A więc! wyrzekł młody człowiek nie podnosząc głosu ani o ton jeden wyżej, ale patrząc bystro z wyrazem stanowczości na Giansimonego, zabiłbym się... jak jestem Michał Pezza.
— Zrobiłby jak mówi, krzyknął stelmach i cofnął się w tył.
— Jesteś o tem przekonany, nieprawdaż? spytał braciszek Michał.
— Na honor... tak.
— A więc kochany pryncypale, ponieważ znalazłeś czeladnika, który nie jest ani rozpustnikiem, ani pijakiem, ani próżniakiem, który cię nadto szanuje z całej duszy i kocha z całego serca... byłoby więc daleko lepiej... powtarzam raz jeszcze, abyś sam poszedł do don Antonia i powiedział, że za nadto jesteś poczciwym abyś mógł wypędzić biednego chłopca, który ci chlubę przynosi. Czy dobrze?
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/463
Ta strona została przepisana.