Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/466

Ta strona została przepisana.

żądać byś mnie również z całą wysłuchał gotowością.
— W istocie nic poważniejszego, mówił dalej don Antonio w tonie szyderczym, pan Michał Pezza, czyni Zaszczyt don Antoniowi i prosi go o rękę jego córki.
— Nie sądzę panie, że tobie tylko czynię wyłączny zaszczyt, odpowiedział Pezza z tą samą krwią zimną, ale zdaje mi się, że nasza prośba obydwu nam honor czyni, wiem jednak że ją odrzucisz.
— Dla czegóż więc narażasz się na odmowę?
— Ażeby mieć spokojne sumienie.
— A Michał Pezza ma sumienie, zawołał don Antonio ze śmiechem.
— A dla czegóż nie miałby go mieć, odpowiedział młody człowiek z tą samą krwią zimną, dla czegóżby Michał Pezza nie miałby mieć takiego sumienia jak don Antonio. Ma on jak don Antonio dwoje rąk do pracy, dwie nogi do chodzenia, dwoje oczu do patrzenia, jeden język do mówienia i jedno serca do kochania i nienawiści. Dla czegóżby również nie mógł mieć sumienia, by módz powiedzieć: jest to dobrem a to złem.
Ta zimna krew której nie spodziewał się w tak młodym człowieku, zbiła zupełnie z tropu don Antonia, biorąc jednakże w ścisłem znaczeniu słowa Michała Pezzy:
— Chcesz mieć spokojne sumienie, dodał, to ma znaczyć, że jeżeli ci odmówię mej córki wtedy jakieś nieszczęście nastąpi.
— Prawdopodobnie, odpowiedział Michał Pezza z lakonizmem Spartanina.