Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/475

Ta strona została przepisana.

śnicy jak dwa dęby uderzone piorunem, stracili równowagę i runęli na ziemię. Pezza zebrał wszystkie siły których nic nie osłabiło dotąd i silnem pchnięciem którego Peppino ani się mógł spodziewać ze strony tak wątłego wroga, zwalił go z nóg i przycisnął go całym ciężarem swego ciała.
Zanim widzowie przyszli do siebie z zadziwienia, Peppino leżał na ziemi, Pezza trzymał mu nóż na gardle, a kolanem przyciskał piersi.
Pezza zgrzytał zębami z radości.
— Panowie, zawołał, wszak wszystko odbyło się sposobem uczciwym.
— Uczciwie i z obustronną zgodą, odpowiedzieli widzowie.
— Czy życie Peppina jest w mojem ręku?
— Tak jest.
— Czy przyznajesz to Peppino? spytał Pezza, dotykając ostrzem noża gardła Peppina.
— Zabij mnie! masz do tego prawo, szepnął ochrypłym głosem Peppino.
— Czybyś mnie zabił gdybyś mnie miał tak w swej mocy.
— Tak, lecz nie dałbym konać ci powoli.
— A więc przyznajesz że życie twoje jest w mojem ręku.
— Przyznaję.
— Do mnie należy.
— Tak.
Pezza nachylił się nad nim i rzekł cichym głosem.
— A więc — oddaję ci to życie, raczej pożyczam,