Dwudziesty piąty września tak oczekiwany, ale którego Peppino obawiał się również, nadszedł wreszcie i wypadł właśnie we środę.
Po burzliwej nocy, jakeśmy to już wspomnieli w poprzednim rozdziale, nastąpił dzień prześliczny, a ponieważ ślub miał się odbyć o 11 godzinie z rana, zaproszeni goście, przyjaciele i przyjaciółki don Antonia, Peppina i Franceski, zebrali się w domu narzeczonej, gdzie odbyć się miało wesele; gospodarz zaś dnia tego zamknął swój sklep, aby módz zastawić wieczerzę na tarasie; zabawa zaś miała się odbywać w dziedzińcu i w ogrodzie.
Na tym tarasie, w dziedzińcu i w ogrodzie, oblanym promieniami słońca, umilonym łagodnym cieniem, rozlegały się okrzyki radości.
Jużeśmy czytelnikowi całą opisali miejscowość, przedstawiając starców zapijających wino na tarasie, młodzież, tańczącą przy odgłosie bębnów i gitary, muzykantów to stojących, to siedzących na stopniach tarasu i nakoniec owego widza ponurego, nieruchomego, opartego o mur, kiedy tymczasem wieśniak leżąc na wózku wysłanym słomą, śpiewa głosem powolnym i krzykliwym, właściwym mieszkańcom prowincji neapolitańskich, a kury, drozdy, kosy i wróble czynią spustoszenia w winnych gronach poprzerzucanych od jednej do drugiej topoli, w obwodzie reprezentującym ogród, który rozciąga się aż do stóp przyległej góry.
A teraz, gdyśmy już podnieśli zasłonę, czytelnicy zrozumieją łatwo, dla czego don Antonio, Franceska, a szczególniej Peppino, od czasu do czasu
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/478
Ta strona została przepisana.