Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/480

Ta strona została przepisana.

W tej chwili ukazał się podróżny na końcu alei, prowadzącej na dziedziniec.
— A dla czegóż to dzisiaj nie możesz pracować obywatelu don Antonio? zapytał.
Zacny kołodziej, wprowadzony w zły humor z powodu przerwania zabawy, a więcej podobno jeszcze rozirytowany mianem obywatela, gdyż ten przydomek dodany do jego szlacheckiego tytułu, wydawał mu się obrażającym, już miał na języku odpowiedź brutalską, według swego pięknego zwyczaju, rzuciwszy wzrok na podróżnego, poznał że to była dosyć znaczna figura, której nie można traktować tak lekceważąco.
I w istocie, podróżny który przerywał don Antoniowi uroczystość familijną, był to nasz ambasador, który wyjechał w nocy z Neapolu, nie pozwoliwszy pocztyljonom zwolnić biegu, kiedy spuszczali się z pochyłości Castillone, gdyż jak najprędzej chciał opuścić kraj Obojga Sycylji; przyczynił się więc do wypadku wyżej opisanego, bo dwa tylne koła złamały się w chwili właśnie, gdy przebywali jeden z licznych strumieni, które przerzynają gościniec, wpadając w rzekę nie mającą nazwiska, która go okrąża.
Z tego powodu, zmuszonym był, chociaż chciał jak najprędzej przebyć granicę rzymską, iść piechotą ostatnie pół mili, spokój więc z jakim wymówił słowa zwrócone do kowala: „I dla czegóżto, jeżeli łaska obywatelu don Antonio, nie możesz dziś pracować“ tem bardziej można mu było policzyć za zasługę.
— Przepraszam jenerale, odpowiedział don An-