dopóki nie zniknął mu z oczu na zakręcie ulicy, prowadzącej do kościoła. Zwróciwszy wzrok bez myśli w stronę przeciwną, z wyrazem widocznego znudzenia, ujrzał z zadziwieniem mundury francuskie, na końcu ulicy Fondi, to jest na drodze zupełnie przeciwnej jaką sam odbył, gdyż wiodącej z Rzymu do Neapolu.
W mundury te przyodziani byli brygadjer i czterech dragonów, którzy eskortowali pojazd podróżny; ale chociaż zaprzężony był w konie pocztowe, nie pozostawiono im dowolnego biegu, ale kierowali niemi siedzący na koźle.
Ciekawość obywatela Garata wkrótce zaspokojoną została, gdyż pojazd z całą eskortą przybliżał się ku niemu, i nie mógł ujść jego badawczego wejrzenia, czy to w wypadku gdyby chciał zmienić konie, czy to gdyby chciano zatrzymać się w hotelu dla wypoczynku, gdyż poczta znajdowała się po prawej stronie, a hotel po drugiej.
Ale nie potrzebował czekać chwili aż się pojazd zatrzyma, gdyż brygadjer spostrzegłszy mundur wysokiego urzędnika Rzeczypospolitej, puścił się galopem, wyprzedził pojazd o sto przeszło kroków, zatrzymał się przed ambasadorem, a podniósłszy rękę do kaszkietu, oczekiwał zanim do niego przemówi.
— Mój przyjacielu, rzekł do niego ambasador, z grzecznością mu właściwą, jestem obywatelem Garatem, ambasadorem Rzeczypospolitej w Neapolu, mam więc prawo zapytać się ciebie, kto się znajduje w powozie, który eskortujesz.
— Dwie staruszki siedzą na przodzie powozu, w
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/483
Ta strona została przepisana.