Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/504

Ta strona została przepisana.

mnienie twarz jego śmiertelną jeszcze pokrywało bladością.
Co do Antonia, mniej roztargniony niż Peppino, obejrzał powóz złamany, stojący przed drzwiami jego domu, a spostrzegłszy właściciela powozu stojącego na tarasie, skierował prosto ku niemu, drapiąc się w ucho. Praca w dniu tak uroczystym dla niego, wydała mu się ciężkiem zadaniem.
— A więc Wasza Ekscelencja, koniecznie chce, zapytał ambasadora którego brał za jakiegoś znakomitego podróżnego, dzisiaj puścić się w dalszą drogę?
— Koniecznie, odpowiedział obywatel Garat. Oczekują mnie w Rzymie, gdyż mam bardzo pilny interes, a już i tak straciłem na próżno z powodu wydarzonego przypadku, najmniej trzy godziny.
— No, no, człowiek uczciwy, nie ma nic droższego nad dane słowo; powiedziałem już że jeżeli Wasza Ekscelencja wypije za przyszłe szczęście oto tych dzieci, szczerze weźmiemy się do roboty; a więc pijmy i pracujmy.
Napełniono wszystkie szklanki stojące na stole, podano obcemu gościowi szklankę honorową, ozdobioną paskiem złotym. Ambasador dotrzymując słowa, wypił za szczęśliwy związek Franceski i Peppina; młode dziewczęta krzyknęły: Niech żyje Peppino! młode zaś chłopaki wniosły zdrowie Franceski! a bębny i gitary zagrały wesołą tarantelę.
— No, no, rzekł majster Rota do Peppina, nie myśl teraz o robieniu słodkich oczu do swej ukochanej, ale o robocie, no uściskaj żonę chłopcze i dalej do roboty.