jej granicami pierwsze w świat rzuciłem spojrzenie, lecz we Francji spędziłem dziecinne lata; mieszkaliśmy wśród lasu, mój ojciec wyszukał mi mamkę ze wsi o dwie może mile odległe od naszego domu. Raz po południu prosiła mego ojca, aby jej pozwolił odwiedzieć jej dziecię chore, które przedemną karmiła; mój ojciec nietylko przychylił się do jej proźby, ale postanowił z nią razem odwiedzić dziecię; napojono mnie, ułożono w kołysce, a ponieważ rzadko kiedy budziłem się przed dziesiątą wieczorem i jadąc kabryoletem w niespełna godzinę, można było nietylko pojechać na wieś ale i wrócić do domu, mój ojciec więc zamknął drzwi, włożył klucz do kieszeni, kazał siąść mojej mamce obok siebie i pojechał zupełnie o mnie spokojny. Dziecię mej mamki nie było niebezpiecznie chore; mój ojciec więc uspokoił poczciwą kobietę, zostawił rozporządzenie mężowi i luidora na lekarstwo, i już zabierał się do wyjazdu zabrawszy mamkę, kiedy nagle młody chłopak, syn leśniczego zabiega mu drogę i opowiada z płaczem, że ojciec jego został niebezpiecznie raniony poprzedniej nocy przez człowieka, który kradł drzewo z lasu. Mój ojciec nie umiał nigdy oprzeć się prośbie podobnej, oddał więc klucz od domu mamce i zalecił jej wracać niezwłocznie, tembardziej że zaczęło zanosić się na burzę. Mamka puściła się natychmiast w drogę. Była godzina siódma z wieczora; przyrzekła być w domu przed ósmą, mój ojciec tymczasem poszedł w swoją stronę, rzuciwszy raz jeszcze okiem na mamkę, która puściła się drogą wiodącą do naszego domu. Z pół godziny może wszystko szło
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/537
Ta strona została przepisana.