Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/538

Ta strona została przepisana.

dobrze, ale nagle niebo się zachmurzyło, huk grzmotu dał się słyszeć i straszna burza wybuchła, zmieszana z błyskawicami i ulewnym deszczem. Na nieszczęście poczciwa kobieta zamiast iść drogą utorowaną, puściła się ścieżką małą, dla skrócenia sobie drogi; wśród głębokiej ciemności o kilka już kroków nic nie widziała przed sobą. Wilk sam wystraszony burzą, przebiegający jej drogę, nabawił śmiertelnej trwogi, rzuciła się w bok, poczęła uciekać, zapuściła się w gęstwinę... zeszła z dobrej drogi i coraz więcej przestraszona burzą, szła na los szczęścia, wzywając pomocy, plącząc, krzycząc. Ale na jej rozpaczliwe krzyki odpowiadały tylko głosy sów i puszczyków. Odurzona, bez pamięci, błądziła trzy godziny, uderzając się o drzewa, potykając się o pnie na wpół leżące w wodzie, wpadając w rowy pogrążone w ciemnościach, przysłuchując się jak biły z kolei wśród huku piorunów, dziewiąta, dziesiąta, jedenasta godzina; wreszcie z ostatniem uderzeniem dwunastej, przy olśniewającem świetle błyskawicy, ujrzała o sto kroków nasz dom, którego tak długo szukała. A kiedy błyskawica zagasła i las pogrążył się znów w głębokich ciemnościach, wtedy kierowała się światłem wypływąjącem z pokoju, w którym stała moja kolebka; sądząc że mój ojciec przed nią powrócił, przyspieszyła kroku, ale jakimże sposobem dostał się do pokoju, kiedy ona miała klucz przy sobie? Czy miał może drugi? Taką była pierwsza jej myśl; zmokła, pokaleczona, olśniona błyskawicami, otwiera drzwi, zostawia je otworem, sądząc że je zamknęła, wbiega prędko na schody, przebiega pokój ojca i