Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/540

Ta strona została przepisana.

w usta od czterech godzin i zapewne jestem głodny, chciała mnie nakarmić, lecz odwróciłem głowę.
Wtedy opowiedziała wszystko memu ojcu, który nie mógł pojąć co znaczyła ta ciemność, jej wzruszenie, a szczególniej ten zapach tajemniczy unoszący się w powietrzu. Mój ojciec słuchał uważnie jak człowiek, który usiłując zgłębić wszystkie tajemnice natury, żadnej się nie dziwi, a kiedy opisała mu kobietę która śpiewała, kołysząc moją kołyskę i kiedy nadto dodała jeszcze, że ta kobieta miała plamę czerwoną na środku czoła, odpowiedział tylko te słowa:
— To jego matka.
Kilka razy od tego zdarzenia, mówił dalej chory głosem coraz słabszym, opowiadał mi ten dziwny wypadek, a umysł ten silny, potężny, nie wątpił ani na chwilę, że duch błogosławiony mej matki, otrzymawszy od Boga pozwolenie, zeszedł na ziemię, aby zaspokoić głód i ukoić płacz swego dziecięcia.
— A od tego czasu, spytała Luiza blada i drżąca, mówisz że ją widziałeś dwa razy?
— Trzy razy, odpowiedział młody człowiek, pierwszy raz w wigilię nocy w której ją pomściłem, zbliżyła się do mnie z tą plamą czerwoną na czole, pochyliła się nademną, by mnie uścisnąć i uczułem dotknięcie jej ust zimnych i łza upadła mi na czoło. W chwili gdy się podnosiła, chciałem ją ująć w moje ramiona i przytrzymać... ale nagle... zniknęła. Wyskoczyłem z łóżka, wbiegłem do pokoju mego ojca, oświeconego świecą, zbliżyłem się do lustra, to nie była łza, lecz kropla krwi, która spłynęła z