jej rany; ojciec zbudzony mojem wejściem, słuchał spokojnie mego opowiadania i rzekł uśmiechając się: Jutro rano się zagoi. Nazajutrz zabiłem zabójcę mej matki.
Luiza przestraszona, ukryła głowę w poduszkę, na której chory się wspierał.
— Od tej pamiętnej nocy, dwa razy widziałem ją jeszcze, mówił dalej Salvato głosem prawie zagasłym, ale ponieważ już była pomszczona, nie miała już krwawej plamy na czole.
Skończywszy to opowiadanie, Salvato blady ze wzruszenia czy też znużenia, pochylił się prawie bez życia na poduszki.
Luiza rzuciła się ku drzwiom i otwierając je gwałtownie, zaledwo nie wywróciła podsłuchującej Niny.
Ale zaledwo na to przelotną zwróciła uwagę.
— Gdzie jest eter, gdzie jest eter, on zemdlał!
— Eter jest w pokoju pani, odpowiedziała Nina.
Luiza jednym skokiem była już w swoim pokoju, ale szukała napróżno: kiedy wróciła do chorego, Giovannina utrzymując głowę chorego na rękach i przyciskając ją lekko do piersi, dawała mu wąchać eter będący w flakoniku.
— Niech się pani na mnie nie gniewa, rzekła, flakonik był tu w pokoju za zegarem; ale widząc pani przestrach, sama straciłam głowę, lecz już wszystko dobrze, już signior Salvato znów wraca do siebie.
W istocie młody człowiek otworzył oczy, ale pierwsze jego spojrzenie szukało Luizy.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/541
Ta strona została przepisana.