Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/602

Ta strona została przepisana.

jącego wysokie koafiury piętrzące się śmiesznie na wierzchu głowy, które byłyby zniweczyły wdzięk nawet samej Terpsyhory, zamiast silnego różu, przemieniającego kobiety w hachantki, Emma Lyona, wierna tradycji wolności i sztukom, nosiła podług zjawiającej się nowej mody, przyjęte we Francji przez wszystkie kobiety słynne pięknością, długą tiunikę z jasno niebieskiego kaszmiru z spadającemi na około niej fałdami, mogącemi obudzić zazdrość starożytnych statuo w, włosy jej spływające na ramiona w długich lokach, poruszając się faliście, dozwalały widzieć dwa rubiny błyszczące jak bajeczne karbunkuły starożytności; jej pasek, dar królowej, był to łańcuch z drogich djamentów, który zawiązany jak sznurek spadał do kolan; ramiona jej były obnażone i jedno było ściśnięte u dołu i u góry dwoma brylantowemi wężami o rubinowych oczach, na jednej z rąk, tej, która była bez ozdoby, błyszczały pierścionki, podczas kiedy druga błyszczała tylko delikatnością skóry i podługowatemi paznokciami, których przezroczysty szkarłat zdawał się być zrobiony z liści różanych; nogi jej obute w pończochy cielistego koloru, zdawały się być nagie jak ręce, w lazurowych koturnach, a szamerowanych złotem.
Jakkolwiek Emma była piękna, a może właśnie z przyczyny tej olśniewającej piękności, siedziała samotnie w rogu kanapy wśród otaczającego ją koła. Nelson, mający sam jeden prawo obok niej usiąść, pożerał ją wzrokiem, drżał oparty na ramieniu Troubridg’a, zapytując sam siebie, przez jaką tajemnicę miłości, albo wyrachowanie polityczne, ona mu się