Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/608

Ta strona została przepisana.

cznego zapalał się w jej oczach, nozdrza, rozdymały się, wzniesione łono naśladowało, podnosząc się i spadając, faliste bałwany, głos stawał się ostry i ucinkowy. Wycie pantery albo bachantki z tych ust wychodzące, nie byłoby zadziwiło nikogo. Przyszła do Emmy i kładąc na jej obnażonem ramieniu swoją gołą rękę, zdającą się być ręką z różowego koralu na alabastrowem ramieniu:
— A więc! zapytała jej, czy zapomniałaś moja piękna lady, że nie należysz do siebie dzisiejszego wieczoru? Przyrzekłaś nam cuda, a nam pilno przyklasnąć ci.
Emma zdawała się być zatopioną w miękkiej bezwładności; szyja jej nie miała sił utrzymać głowy, która raz na jedno, to na drugie ramię chyliła się. czasami jakby w spazmie rozkoszy w tył opadała, oczy jej do połowy przymknięte, ukrywały źrenice pod długiemi rzęsami jej powiek, usta w pół otwarte dozwalały widzieć z pod warg purpurowych jej białe zęby; czarne pukle jej włosów odbijały od matowej białości jej piersi. Nie widziała ona, ale uczuła rękę królowej na swem ramieniu, dreszcz przeszedł po niej.
— Czego żądasz odemnie kochana królowo? zapytała powoli z niezmiernie wdzięcznem poruszeniem głowy, jestem gotowa być ci posłuszną. Czy chcesz sceny na balkonie z Romea? Ale wszakże wiesz, że do odegrania tej sceny potrzeba być we dwoje, ja nie mam Romea.
— Nie, nie, powiedziała królowa, śmiejąc się, nie potrzeba scen miłości, doprowadziłabyś ich wszy-