Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/610

Ta strona została przepisana.

bowała zaledwie kilku sekund czasu na udrapowanie się tak w obszerny szal, iż nic nie było widać z jej poprzedniego kostiumu; głowę miała ukrytą w rękach, pozwoliła im zsunąć się powoli i jednocześnie pozwoliła widzieć stopniowo twarz bladą napiętnowaną głębokiem cierpieniem, w której niepodobna było odszukać nic z tej niedbałości upajającej, jaką próbowaliśmy odmalować. Było to przeciwnie cierpienie, dochodzące do wybuchu i silny przestrach.
Zwolna obróciła się, jak gdyby śledziła oczyma matkę i mamkę, nawet kiedy ich już nie widziała i głosem którego każden dźwięk przenikał do głębi serca, z ręką wyciągniętą, jakby żegnając świat na wieki: Bywajcie zdrowi! powiedziała.

Zimny dreszcz trwogi na wskroś mnie przejmuje,

I jakby mrozi we mnie ciepło życia —
Zawołam Marty, by ochłonąć nieco.
Marto! I pocóż tu ona? Straszliwy
Ten czyn wymaga właśnie samotności,
Ha, pójdź tu napoju, pójdź nektarze zbawczy!
Gdyby jednakże ten płyn nie skutkował
Miałażbym gwałtem z hrabią być złączona?
Nie, nie! ucieczka w tem (kładzie sztylet na stole),
A może to trucizna? Może zdradnie
Chce mnie pozbawić życia Laurenty,
Aby ujść kary za podwójne śluby,
Które nieprawnie dał jednej kobiecie?
Kto wie... a może?.. Nie — krzywdzę niegodnie
Świętego męża takiem podejrzeniem —
Ale jeżeli prędzej się obudzę,
Nim mnie Romeo przyjdzie wyswobodzić?
O! toby było okropnie!
Chyba umarłabym w tych czarnych lochach
Pełnych zaduchu i trupiej zgnilizny,

A choćbym i żyła — widok strasznego