Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/627

Ta strona została przepisana.

kowi po łyżeczce dekoktu, z zielonej gotowanej kawy, tak blizko szklankę.
— Dobrze, Wasza Ekscelencjo.
— Doktór będzie sądził, że to jego sole, albo eter, którym będzie mu nacierał skronie, przyprowadzą go do przytomności... Nie wyprowadzaj go z błędu. Opatrzy rannego, który w miarę siły albo osłabienia, pójdzie dalej piechotą, lub pojedzie powozem.
— Dobrze, Wasza Ekscelencjo.
— Ranny, mówił dalej Acton, wymawiając każdy wyraz dobitnie, został podniesiony po swoim upadku przez domowników, przez nich, na twój rozkaz, zaniesiony do apteki, ty i doktór mieliście o nim staranie. Ani Królowa, ani ja, nie widzieliśmy go wcale. Rozumiesz?
— Rozumiem, Wasza Ekscelencjo.
— A teraz, powiedział Acton obracając się do królowej, możesz Pani bez obawy wracać do salonu, wszystko stanie się podług rozkazu.
Królowa ostatni raz spojrzała na sekretarza. Znalazła w nim ten wyraz rozumu i śmiałości, który jaśnieje zawsze na twarzach ludzi, przeznaczonych do świetnego losu w przyszłości. Potem po zamknięciu drzwi:
— Masz nieoszacowanego człowieka, Generale, powiedziała.
— On me do mnie, a jak wszystko, co posiadam, do Pani należy, odrzekł Acton.
I ukłonił się przepuszczając przed sobą królowę.
Kiedy powróciła do salonu, Emma Lyona, okryta