ją królowi, lewą zaś rękę po wojskowemu przyłożył do czoła.
— Dobrze! za całą odpowiedź powiedział król, biorąc depeszę, oto mój niedołęga pozwolił się z konia zrzucić.
— Najjaśniejszy Panie, odrzekł Ferrari, Wasza Królewska Mość wie, że nie ma ani jednego konia w stajniach królewskich, zdolnego mnie z siodła wysadzić; to mój koń a nie ja upadłem, a kiedy koń upada, Najjaśniejszy Panie, gdyby jeździec był królem nawet, musi upaść także.
— I gdzież ci się to przydarzyło? zapytał Ferdynand.
— Na dziedzińcu zamku Cazerte, Najjaśniejszy Panie.
— A ty co u djabła robiłeś na dziedzińcu zamku Cazerte?
— Poczthalter w Capui powiedział mi, że król był w zamku.
— Prawda, byłem tam, odburknął król, ale o siódmej wieczorem opuściłem Cazerte.
— Najjaśniejszy Panie, powiedział kardynał, widząc że Ferrari blednie i chwieje się, jeżeli Wasza Królewska Mość chce rozpytywać dalej, niech raczy pozwolić usiąść temu człowiekowi, gdyż inaczej zemdleje.
— Dobrze, powiedział Ferdynand. Siadaj bydlę!
Kardynał żywo przysunął fotel. Czas już było to uczynić; kilka chwil dłużej, a Ferrari byłby upadł na podłogę, teraz upadł na krzesło.
Kiedy kardynał skończył, król patrząc z zadzi-
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/643
Ta strona została przepisana.