— A ty głupcze co tu robisz? zapytał król kamerdynera, stojącego w progu.
— Najjaśniejszy Panie, odrzekł ten ze drżeniem. Jego Ekscelencja Sir Williams Hamilton, ambasador Anglii, czy Wasza Królewska Mość raczy go przyjąć?
— Rozumie się I wiesz, że go zawsze przyjmuję.
Kamerdyner wyszedł.
— Czy mam się oddalić Najjaśniejszy Panie? zapytał kardynał.
— Nie, przeciwnie, zostań Eminencjo, uroczystość z jaką żądają odemnie posłuchania, wskazuje, że wiadomości jakich mi mają udzielić, są urzędowe i prawdopodobnie będę zadowolony, mogąc się ciebie poradzić.
Drzwi się znów otworzyły.
— Jego Ekscelencja ambasador Angliji.
— Zitto! powiedział król, pokazując kardynałowi list cesarza i chowając go do kieszeni.
— Najjaśniejszy Panie, zalecenie jest zbyteczne.
Sir Williams Hamilton wszedł. Ukłonił się królowi, potem kardynałowi.
— Miło mi powitać cię, sir Williams, powiedział król, tem przyjemniej, iż sądziłem, że jesteś w Cazerte.
— I byłem tam, Najjaśniejszy Panie, ale królowa mnie i lady Hamilton, raczyła odwieźć swoim powozem.
— A królowa powróciła?
— Tak, Najjaśniejszy Panie.
— I dawno powróciłeś?
— W tej chwili i mam wiadomość do udzielenia Waszej Królewskiej Mości.
Król mrugając, znacząco patrzył na Ruffa.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/648
Ta strona została przepisana.