Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/687

Ta strona została przepisana.

— Nie, studiowałem miasto i przystęp do niego.
— Nie śmiem jeszcze powiedzieć, że nam się to przyda, ale kto wie? Tymczasem Thiebault, ciągnął dalej generał, ponieważ za trzy lub cztery dni nieprzyjaciel może być tutaj, tem więcej że nie mam zamiaru przeszkadzać jego pochodowi, rozkaż, aby strzelano na alarm z fortecy św. Anioła i uderzono w bębny i niech garnizon pod dowództwem generała Materna Maurice, zbierze się na placu Peuple.
— Idę generale.
Adjutant wyszedł bez najmniejszej oznaki zdziwienia, z tem biernem posłuszeństwem, charakteryzującem oficerów, mających rozkazywać w przyszłości; ale prawie zaraz powrócił.
— Cóż takiego? spytał Championnet.
— Generale, odrzekł młodzieniec, adjutant generała Mack przybywa z San Germano i pragnie się widzieć z tobą; powiada, że przynosi ważną depeszę.
— Niech wejdzie, powiedział Championnet, niech wejdzie! Nigdy nie należy kazać czekać naszym przyjaciołom, a tem mniej nieprzyjaciołom naszym.
Młodzieniec wszedł; słyszał ostatnie wyrazy generała i z uśmiechem na ustach, kłaniając się dworsko i grzecznie, podczas kiedy Thiebault podawał oficerowi służbowemu trzy rozkazy, dane mu przez generała Championnet:
— Twoi przyjaciele czuli się zawsze dobrze, ale nieprzyjaciołom często bywało bardzo źle bacząc na tę zasadę generale, nie traktuj mnie wię
c jak nieprzyjaciela.