Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/690

Ta strona została przepisana.

— A ten bęben, zapytał uśmiechając się oficer austrjacki.
— To także na alarm.
— Domyślam się tego.
— Rozumiesz pan bardzo dobrze, że po otrzymaniu takiego listu, jakim mnie zaszczycił generał Mack, nie mam czasu do stracenia; przypuszczam, że pan znasz treść listu?
— To ja go pisałem.
— Pan bardzo pięknie piszesz, majorze.
— Ale generał Mack go dyktował.
— Generał Mack ma bardzo piękny styl.
— Ale jakto być może?... ciągnął dalej młody major, słysząc wciąż bijące armaty. Nie słyszałem, żebyś pan dał jaki rozkaz! Czy wasze bębny i armaty poznały mnie, albo czy też są czarownikami?
— Nasze armaty przedewszystkiem powinne być niemi, bo pan wiesz, że mamy ich wszystkiego dziewięć; widzisz pan więc, że to niewiele przeciwko waszym stu armatom. Jeszcze jeden kotlet majorze.
— Chętnie generale.
— Nie, moje armaty nie strzelają i bębny nie biją z własnego natchnienia; wydałem rozkazy, zanim miałem zaszczyt pana zobaczyć.
— Więc pan byłeś uprzedzony o naszym pochodzie?
— O! ja tak jak Sokrates mam ducha proroczego, wiedziałem, że król i generał Mack wyjechał przed sześcioma dniami to jest w poniedziałek z San Germano z 30.000 ludźmi; Micheroue d’Aguila z 12 tysiącami, Dunas i de Cessa z 10.000, nie licząc