Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/703

Ta strona została przepisana.

Wszystkie ręce podniosły się w górę, wszystkie głosy zawołały: — Przysięgamy!
Championnet zbliżył się do swego adjutanta.
— Uściskaj mnie, Thiébault, powiedział; gdybym miał syna, jemu to powierzyłbym zaszczytny misję jaką tobie powierzam.
Generał i adjutant uściskali się przy zapamiętałych okrzykach garnizonu: hurra! vivat!
Druga godzina wybiła na kościele Sainte-Marie du Peuple.
— Majorze Riescach, powiedział Championnet do młodego posła, cztery godziny upłynęły i z wielkim moim żalem nie mam prawa zatrzymywać cię dłużej.
Major patrzył w stronę Rippeta.
— Czy pan oczekujesz na co? zapytał go Championnet.
— Wsiadłem na jednego z twoich koni, generale.
— Mam nadzieję że raczysz go przyjąć odemnie na pamiątkę krótkich chwil razem spędzonych.
— Nie przyjąć twego daru generale, a nawet zawahać się tylko w przyjęciu go, byłoby to okazać się mniej uprzejmym od ciebie. Dziękuję ci więc z całego serca.
I ukłonił się z ręką na piersi.
— A teraz jakąż mam odnieść odpowiedź generałowi Mack?
— Powtórzysz mu pan wszystko co widziałeś i słyszałeś, dodając tylko: W dniu w którym opuszczałem Paryż i żegnałem się z członkami Dyrektorjatu, obywatel Barras położył rękę na mojem ramieniu i powiedział mi:
— Jeżeli wybuchnie wojna, w nagrodę twoich