Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/764

Ta strona została przepisana.

się, nie chcąc odpowiadać ani na dalsze pytania, ani też słuchać próśb młodzieńca. We drzwiach spotkała Luizę.
— Odchodzisz Nanno?
— Misja moja spełniona, odrzekła wróżka, dla czegóż miałabym zostawać?
— A czy nie mogłabym wiedzieć po co przybyłaś? zapytała Luiza.
— On ci to powie, odparła Nanno, wskazując palcem młodzieńca. I oddaliła się tak jak weszła, krokiem powolnym i uroczystym.
Luiza jak oczarowana fantastycznem zjawiskiem prowadziła za nią oczami. Widziała ją jak przechodziła korytarz, salę jadalną, balkon, nakoniec otworzyła drzwi ogrodu i zamknęła je za sobą. Pomimo jej zniknięcia Luiza stała nieruchoma; można było o niej powiedzieć że jak bogini Dafne, nogi jej przyrosły do ziemi.
— Luizo! szepnął Salvato swoim najsłodszym głosem.
Młoda kobieta zadrżała; czar zniknął, odwróciła się do wołającego ją i widząc jego oczy błyszczące niezwykłym ogniem, nie gorączkowym ani miłosnym, ale ogniem zapału:
— O! wykrzyknęła, ja nieszczęśliwa! ty wiesz o wszystkiem!
— Tak kochana Luizo.
— Więc to po to przybyła Nanno, a zatem.
— Tak, po to.
— I... z wysileniem zapytała młoda kobieta, kiedy odjeżdżasz?