Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/766

Ta strona została przepisana.

— Jeżeli tak jest Salvato, jesteś mniej nieszczęśliwym odemnie, bo ty mnie wciąż będziesz widział: znasz godziny należące do mnie, a raczej te, które były twojemi; nieobecność twoja nic nie zmieni, mój przyjacielu; będziesz mnie widział wchodzącą i wychodzącą z tego pokoju o tych samych godzinach, w jakie wchodziłam i wychodziłam kiedy ty byłeś. Ani jeden dzień, ani jedna minuta spędzona razem w tym pokoju nie będzie zapomniana, a ja gdzież cię będę szukała? Na polach bitwy, wśród ognia i dymu, wśród ranionych lub umarłych... O! pisz do mnie, pisz do mnie Salvato, dodała młoda kobieta z jękiem bolesnym.
— Ale czy mogę? zapytał młody człowiek.
— A któżby ci zabronił?
— Jeżeliby się który z moich listów zagubił i został znalezionym!
— W istocie byłoby to wielkie nieszczęście, nie dla mnie, ale dla niego.
— Dla niego!... Dla kogo?... Nie rozumiem cię Luizo.
— Nie nie rozumiesz mnie. Nie, ty nie możesz mnie rozumieć, bo nie wiesz jakim mój mąż jest aniołem dobroci. Unieszczęśliwiłaby go myśl, że ja nie jestem szczęśliwa. O bądź spokojny, będę czuwała nad jego szczęściem.
— A gdybym napisał pod innym adresem, pod adresem księżnej de Fusco albo Niny?
— Nie potrzeba, mój przyjacielu, wreszcie byłoby to oszustwo, a pocóż oszukiwać jeżeli tego nie potrzeba, a nawet gdyby była konieczność tego? Nie,