ojca. Ja cię bardzo głęboko kocham, Salvato, mówię ci o tem niepytana, z własnego natchnienia: a więc gdybym was widziała obydwóch w niebezpieczeństwie jednakowem, prawdziwem, najwyższem, a moja pomoc mogłaby jednego tylko z was ocalić, jego bym ocaliła Salvato, a z tobą powróciłabym razem umrzeć.
— Ab! Luizo, jakże kawaler jest szczęśliwy, będąc tak kochanym!
— A jednak nie chciałbyś tej miłości Salvato, bo to jest uczucie jakie mamy dla istot wyższych, bo uczucie to nie mogło przeszkodzić miłości jaką tobie oddałam: kocham go lepiej niż ciebie, ale ciebie kocham więcej od niego.
I domawiając tych słów Luiza, jak gdyby wyczerpawszy wszystkie siły w tej walce podwójnego uczucia, mającego źródło, jedno w duszy, drugie w sercu, upadła na krzesło, przechyliła w tył głowę, złożyła ręce, i z oczami wzniesionemi w niebo, uśmiechem szczęśliwych na ustach, szeptała słowa niewyraźne.
— Co robisz? — zapytał Salvato.
— Modlę się, odpowiedziała Luiza.
— Do kogo?
— Do mego anioła stróża; uklęknij Salvato i módl się ze mną.
— Szczególne! szczególne! szepnął młodzieniec, zwyciężony jakąś siłą nadprzyrodzoną. I uklęknął.
Po kilku chwilach Luiza schyliła głowę, Salvato swoją podniósł, oboje z głębokim smutkiem na siebie spoglądali, ale zarazem z najwyższą spokojnością serca,
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/768
Ta strona została przepisana.