Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/78

Ta strona została przepisana.

wone z napisem złotemi literami: Horacy Nelson. Wiatr morski rozwijał je i bawił się wystawiając na widok ludowi.
Schody zamieniono w sklepienie z wawrzynu, usiane gwiazdami z najrzadszych kwiatów, tworzących cyfrę Nelsona, to jest H. N. Guziki liberji lokai, porcelanowy serwis, wszystko, aż do obrusów ogromnego stołu na 80 nakryć, ustawionego w galerji obrazów; wszystko nawet serwetki do ust, było wyznaczone temi dwoma literami otoczonemi wieńcem wawrzynu. Muzyka, dosyć łagodna ażeby można było rozmawiać, dawała się słyszeć zmieszana z niewypowiedzianemi aromatami; ogromny pałac, podobny do zaczarowanego mieszkania Armidy, pełen był zapachu i niewidzialnej melodji.
Czekano z obiadem tylko na przybycie dwóch duchownych, arcybiskupa Capoce Zurlo i kardynała Fabrizio Ruffo.
Zaledwie przybyli, według reguł etykiety królewskiej, która chce żeby wszędzie gdzie królowie są, byli u siebie, oznajmiono że obiad dla Najjaśniejszych państwa już podany.
Nelsona posadzono naprzeciw króla, pomiędzy królową Marją-Karoliną i lady Hamilton.
Tysiące świec odbijając się w zwierciadłach, świecznikach, kryształach, napełniały tę cudowną galerję światłem jaśniejszem od słońca w najpiękniejsze i najpogodniejsze dni lata.
Światło to, ślizgając się po złotych i srebrnych haftach i odbijając w ogniu tysiące kolorów gwiazd orderów, djamentowych krzyżów zdobiących piersi