rowa! To Pignatelli i legia rzymska, to Kniaziewicz i jego polacy! jego dragoni i jego konni strzelcy! Nakoniec to zwycięztwo! Wtedy wyciągając rękę ku Rzymowi z majestatyczną wielkością: — Królu Ferdynandzie. wykrzyknął generał republikański, możesz teraz jak Ryszard III., za konia ofiarować swoją koronę.
Championnet, odwracając się do adjutanta Villeneuve:
— Czy widzisz ztąd Macdonalda? zapytał.
— Nie tylko że go widzę generale, odrzekł adjutant, ale go podziwiam!
— I dobrze robisz, piękny to przykład dla was, młodych ludzi. Takim to trzeba być w ogniu.
— Pan się znasz na tem, generale, powiedział Villeneuve.
— Idź więc do niego i powiedz żeby przez pół godziny jeszcze nie ustępował, a dzień do nas należy.
— Żadnych innych objaśnień?
— Żadnych, chyba że jak tylko zobaczy niejakie zamieszanie pomiędzy neapolitańczykami, którego przyczyny nie będzie mógł zrozumieć, niech natychmiast sformuje kolumnę atakową, każę zabębnić do ataku i niech rusza naprzód. Ci dwaj panowie pojada za tobą, ciągnął dalej Championnet wskazując dwóch młodych oficerów oczekujących niecierpliwie jego rozkazów, i w razie gdyby cię spotkało nieszczęście, zastąpią cię; w przeciwnym wypadku, czego się spo-