Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/805

Ta strona została przepisana.

dynand. Co u djabła robisz tam w kącie powozu, zdaje mi się, Boże odpuść, że ty śpisz!
— Eskortę z dziesięciu ludzi, krzyknął Mack, i płaszcz dla króla!
— Dobrze, powiedział król, wsiadając na konia, eskortę z dziesięciu ludzi i płaszcz dla mnie!
Podano mu płaszcz koloru ciemnego, ubrał się weń natychmiast. Mack także dosiadł konia.
— Ponieważ nie uspokoję się aż będę widział W. K. Mość za murami miasta, upraszam o pozwolenie towarzyszenia jej do bramy San Giovanni.
— Czy sądzisz generale że grozi mi jakie niebezpieczeństwo w mieście?
— Przypuśćmy to co nie jest przypuszczalne.
— Do djabła! mruknął król, zawsze przypuszczajmy.
— Przypuśćmy że Championnet miał czas uwiadomić dowódzcę warowni św. Anioła i że jakobini strzegą bram miasta.
— To być może, krzyknął król, bardzo być może, jedźmy.
— Jedźmy, powiedział Mack.
— No, gdzież jedziesz generale?
— Prowadzę cię N. Panie jedyną bramą którą nie spodziewają się abyś wyjechał, gdyż jest właśnie wprost przeciwną bramie do Neapolu, prowadzę cię do bramy di Popolo, wreszcie jest ona najbliżej; najgłówniej nam chodzi o to, aby jak najprędzej wydostać się z Rzymu, objeżdżamy okopy i za kwadrans jesteśmy u bramy San-Giovanni.
— Jednakże ci hultaje francuzi muszą być chy-