trzejsi od djabła, kiedy tak zręcznego śmiałka jak ty pobili.
Prowadzono tę rozmowę jadąc i dostano się do końca Rippeto. Król schwycił za uzdziennicę konia generała Mack.
— Hola generale! rzekł, co znaczą ci wszyscy ludzie wchodzący bramą di Popolo?
— Gdyby trzydzieści mil można przebiedz w pięć godzin, powiedziałbym że to uciekający żołnierze W. K Mości.
— To oni generale! to oni! ty nie znasz tych zuchwalców! Gdy chodzi o ucieczkę biegną tak jakby im skrzydła u nóg wyrastały.
Król nie mylił się, było to czoło uciekających którzy więcej jak dwie mile ubiegli na godzinę i powracali do Rzymu; król zasłonił twarz płaszczem i przejechał niepoznany.
Za miastem mała trupa skierowała się na prawo, jechała obwodem Aureliana, minęła bramę San-Lorenzo, potem bramę Maggiore i nakoniec przybyła do bramy San-Giovanni gdzie król, szesnaście dni przedtem z taką okazałością przyjmował klucze miasta.
— A teraz, powiedział Mack, oto droga, za godzinę N. Panie będziesz w Albano, a w Albano nie ma już dla ciebie niebezpieczeństwa.
— Opuszczasz mnie generale?
— N. Panie, moim obowiązkiem przedewszystkiem, było myśleć o królu, teraz zaś moim obowiązkiem jest myśleć o armii.
— Idź i zrób jak najlepiej, tylko co bądź się stanie, żądam abyś pamiętał, że to nie ja chciąłem
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/806
Ta strona została przepisana.