wojny, i że to nie ja pokrzyżowałem twoje interesa, jeżeli je miałeś w Wiedniu, sprowadzając cię do Neapolu.
— Niestety! to prawda N. Panie. Jestem gotów zaświadczyć że to królowa wszystko zrobiła. A teraz, niech cię Bóg strzeże, N. Panie!
Mack ukłonił się królowi, puścił konie galopem i powracał drogą jaką przebyli.
— I ty, mruknął król, kłując swego konia ostrogą i całym pędem puszczając się na drogę Albano — i ty, niech cię djabli porwą niedołęgo!
Widzimy więc, że od dnia zebrania rady państwa, król nie zmienił zdania o swoim głównym dowódzcy.
Pomimo największych usiłowań orszak nie mógł podążyć za królem i księciem d’Ascoli; dwaj dostojni jeźdźcy za prędko jechali, a Ferdynand do którego stosował się d’Ascoli, za nadto się obawiał aby go nie miał wkrótce wyprzedzić; zresztą należy powiedzieć, że król tak mało ufał swoim poddanym, iż przypuszczając jakieś nieszczęście w drodze, na ich pomoc zupełnie nie liczył, a kiedy król i jego towarzysz przybyli do Albano, orszak ich już dawno powrócił do miasta.
Przez całą drogę króla przejmował strach paniczny.
Jeżeli jest miejsce na świecie przedstawiające szczególniej w nocy widoki fantastyczne, to wioska rzymska z swemi zniszczonemi wodociągami, zdającemi się być szeregiem olbrzymów postępujących w ciemnościach, ich grobami ukazującemi się nagle
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/807
Ta strona została przepisana.