wiesz czem ci rozbójnicy jakobini odważyli się zagrozić mi?
— Tak, że powieszą W. K. Mość, jeżeli wpadnie w ich ręce.
— A więc! mój kochany przyjacielu! mój kochcny d’Ascoli! A więc! musimy zamienić nasze ubrania.
— Tak, powiedział książę, ażeby jeżeli jakobini nas pochwycą...
— Rozumiesz; jeżeli nas pochwycą, sądząc żęty jesteś królem, zajmą się tylko tobą; ja tymczasem umknę, i wtedy odkryjesz im się. Nie narażając się na zbyt wielkie niebezpieczeństwo, spłynie na ciebie chwała ocalenia, twego króla. Czy rozumiesz?
— Nie chodzi tu wcale o mniejsze lub większe niebezpieczeństwo na jakie się narażam, chodzi tylko o wyświadczenie przysługi W. K. Mości. I książę d’Ascoli zdejmując swoje ubranie, podał je królowi, mówiąc: — Daj mi twoje N. Panie.
Król, jakkolwiek wielki egoista, uczuł się jednak wzruszony tem poświęceniem, objął księcia i przycisnął do serca, potem zdejmując swoje ubranie, pomagał księciu do włożenia go z zręcznością i pośpiechem doświadczonego kamerdynera, zapinając je od góry do dołu, pomimo stawianego przez d’Ascolego oporu.
— No, teraz ordery, powiedział król. Zaczął od orderu św. Jerzego Konstantyńskiego noszonego na szyi. Czy ty nie jesteś komandorem św. Jerzego? zapytał król.
— Tak N. Panie, ale bez komandorstwa. W. K.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/811
Ta strona została przepisana.