Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/826

Ta strona została przepisana.

— Czy Wasza Królewska Mość pozwoli abym się dowiedział? — zapytał.
Królowa odpowiedziała skinieniem głowy.
Acton rzucił się ku drzwiom z oczami utkwionemi w pokoje przez które miał przybyć goniec albo też oznajmienie o nim.
Słyszano turkot powozu zatrzymujący się przy głównych schodach. Nagle Acton cofnął się trzy kroki jak człowiek uderzony niepodobnem zjawiskiem.
— Król! krzyknął, król! Co to ma znaczyć?

Wszystko stracone, nawet honor.

I w istocie, prawie zaraz wszedł król a za nim książę d’Ascoli. Przybywszy już na miejsce i nie mając się czego obawiać, król powrócił do swoich praw i wszedł pierwszy.
Król był w szczególnem usposobieniu umysłu. Zgryzota spowodowana przegraną, walczyła z zadowoleniem uniknienia niebezpieczeństwa, i doświadczał właściwej sobie potrzeby szydzenia, które w obecnych okolicznościach było jeszcze jadowitszem. Dodajmy do tego zmęczenie fizyczne człowieka, więcej nawet, bo króla, który przejechał 60 mil w niewygodnym kabriolecie, nic nie jedząc, w zimny dzień grudniowy i noc deszczową.
— Brr! powiedział wchodząc i zacierając ręce nie zwracając uwagi na nikogo. Wygodniej tutaj niż na drodze z Albano; a ty jak mówisz Ascoli? Potem, gdy goście królowej nisko się kłaniali: — Dobry wieczór, jestem uszczęśliwiony, że stół nakryty. Od