Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/828

Ta strona została przepisana.

król marszcząc brwi i zaciskając zęby, co dowodziło że nie był tak obojętnym na położenie rzeczy jak usiłował okazać, za czemże ci ludzie biegli tak prędko, że płacąc półtora dukata tryngieltu, zaledwo ich mogłem prześcignąć? Za czemże, jeżeli nie za wstydem!
Wszyscy milczeli i nastąpiła lodowata cisza, bo nie wiedząc nic jeszcze, domyślano się wszystkiego. Król, jak to powiedzieliśmy, siedział i kazał przy sobie usiąść księciu d’Ascoli, wyciągnął rękę z widelcem i wziął z półmiska na przeciw stojącego pieczonego bażanta, rozdzielił go na dwie połowy, jedną położył na swój talerz, drugą na talerz d’Ascolego.
Król obejrzał się i zobaczył że wszyscy stali, nawet królowa.
— Siadajcie, siadajcie, jeżeli źle będziecie wieczerzać, interesa się przez to nie poprawią. Potem nalewając sobie kieliszek wina Bordeaux i podając butelkę d’Aseolemu: — Za zdrowie Championneta, rzekł król. Oto człowiek słowny; przyrzekł republikanom że powróci do Rzymu przed upływem dni dwudziestu, a siedmnastego powrócił. On to zasłużył pić to doskonałe wino Bordeaux, a ja powinienem pić asprino.
— Jakto panie! co mówisz? zawołała królowa. Championnet w Rzymie?
— To tak prawda jak to, że ja jestem w Caserte. Prawda, że może nie jest lepiej przyjętym tam, jak ja tutaj.
— Jeżeli nie jesteś lepiej przyjętym N. Panie,