— A więc ja posunę się dalej niż W. K. Mość, ja ufam mu zupełnie.
Ferrari stanął we drzwiach, w długich butach, przy ostrogach, zupełnie gotowy do drogi.
— Zbliż się poczciwcze, powiedział król.
— Jestem na rozkazy W. K. Mości. Gdzie są moje depeszy N. Panie?
— W tej chwili nie chodzi o depesze mój przyjacielu, rzekł król, chodzi o to, abyś odpowiedział na nasze zapytania.
— Jestem gotów N. Panie.
— Pytaj, kardynale.
— Mój przyjacielu, rzekł Ruffo do gońca, król ma w tobie zupełne zaufanie.
— Sądzę że na nie zasłużyłem przez piętnaście lat uczciwej służby.
— I dla tego to król prosi cię abyś zebrał wszystkie wspomnienia, uprzedza cię on przezemnie, że chodzi o rzecz wielkiej wagi.
— Czekam na pytanie jaśnie oświecony panie, powiedział Ferrari.
— Wszakże pamiętasz najmniejsze okoliczności twojej podróży do Wiednia? zapytał kardynał.
— Tak jakbym z tamtąd w tej chwili przybywał.
— Czy cesarz sam oddawał ci list który przywiozłeś królowi?
— Tak, on sam, jak to już miałem zaszczyt powiedzieć J. K. Mości.
— Król życzy sobie to po raz drugi z ust twoich usłyszeć.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/845
Ta strona została przepisana.