ale na członku jednej z pierwszych rodzin neapolitańskich, rozkazano Don Robertowi Brandi, gubernatorowi zamku odnowić wszystko w starej sali tortur w San-Elmo. Don Roberto Brandi, gorliwy sługa króla, który dwa lata wprzódy doznał tej przykrości, iż z pod jego nadzoru uszedł z fortecy Hector Caraffa, spieszył dowieść królowi swej wierności, spełniając punktualnie rozkazy prokuratora tak, że kiedy tenże kazał się oznajmić, gubernator wyszedł na przeciw niemu z uśmiechem zadowolonej dumy.
— Pójdź pan, powiedział, mam nadzieję że będziesz ze mnie zadowolony.
I zaprowadził markiza do sali zupełnie odnowionej na cześć Nicolina Caracciolo, nie domyślającego się nawet, że państwo na narzędzia tortury wydało na niego ogromną summę 700 dukatów, której połowę, podług zwyczaju neapolitańskiego, gubernator schował do swojej kieszeni.
Vanni poprzedzony przez don Roberta, w towarzystwie pisarza, kata i jego dwóch pomocników, wszedł do tego muzeum boleści i jak generał przed bitwą ogląda pole na którem ma ją stoczyć, i położenie gruntu mogące się przyczynić do zwycięztwa, on badał jedną po drugiej ten zbiór narzędzi pochodzących z arsenałów klasztornych; archiwa inkwizycji dowiodły że umysły ascetyczne są najwięcej pomysłowe w tego rodzaju maszynach, zdolnych obudzić drżenie niepokoju w najgłębszych tajnikach ludzkiego serca.
Każde narzędzie stało na swojem miejscu a nadewszystko było w dobrym stanie.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/857
Ta strona została przepisana.