Mości, nie wyłączając nawet ciebie panie markizie.
— Czy słyszałeś że on miał do czynienia z republikanami?
— Tak, w Tulonie gdzie walczył z nimi tak świetnie, że stopień admirała zawdzięcza tym walkom.
— No, powiedział Vanni, jak gdyby powziął nagłe postanowienie, widzę że pan nie będziesz mówił.
— Jak to, więc pan znajdujesz że to nie dosyć jeszcze, przecież ja prawie wciąż sam mówię.
— Mówię że łagodnością, nie dobędziemy z pana żadnego zeznania.
— Ani siłą, uprzedzam pana.
— Nicolino Caracciolo. nie wiesz jak daleko może się rozciągać powierzona mi władza sędziego.
— Nie, niewiem jak daleko może się posunąć tyrania króla.
— Nicolino Caracciolo, uprzedzam cię, że będę zmuszony wziąć cię na tortury.
— Bierz markizie, bierz, to zajmie zawsze jakąś chwilę czasu, a w więzieniu tak nudno.
I Nicolino Caracciolo przeciągając się ziewnął.
— Mistrzu Donato! krzyknął prokurator rosrożony, pokaz oskarżonemu izbę tortury.
Mistrz Donato pociągnął za sznurek, firanki rozsunęły się; Nicolino zobaczył kata, dwóch jego pomocników i straszne narzędzia katuszy.
— No, powiedział Nicolino, postanowiwszy nie cofać się przed niczem, oto kollekcja zaciekawiająca mnie bardzo; czy można ją zobaczyć bliżej?
— Za chwilę będziesz skarżył się że ją zbyt blizko widzisz, nieszczęśliwy, zakamieniały grzeszniku.
Strona:PL A Dumas La San Felice.djvu/879
Ta strona została przepisana.